john pavlovitz

zniechęcenie-1a-602
ludzie często przychodzą do mnie, gdy są w ferworze kryzysu duchowego; kiedy wątpliwości, pytania i sprzeczne głosy w końcu je przytłoczyły. Znam to miejsce dobrze.

istnieje dusząca panika, która często przychodzi, gdy jesteśmy zmuszeni do konfrontacji z dezorientującą prawdą, że możemy już nie wierzyć w rzeczy, w które zawsze wierzyliśmy lub być pewni tego, co zawsze byliśmy pewni.

kiedy nasze okoliczności, nasze doświadczenia lub nasz własny stan wewnętrzny powodują, że linie winy naszej wiary zostają zakłócone, nic nie jest oszczędzone. Nasze niegdyś niezmienne, niezmienne idee o Bogu, modlitwie, miłości, życiu, śmierci, religii i piekle stają się wypaczone i niestabilne, a każde z nich wysyła potężne fale uderzeniowe na drugie.

jesteśmy wstrząśnięci.

w tych przerażających momentach rozpaczliwie szukamy podłoża skalnego, odpowiedzi, które przyniosą natychmiastowy spokój i powstrzymają wstrząsy. Zwracamy się do pastorów, do Biblii, do autorów, terapeutów i przyjaciół (i tak również do Boga), a jednak im więcej głosów zaprosimy do rozmowy, tym głośniejszy staje się wewnętrzny dysonans, tym większy staje się wewnętrzny chaos, tym bardziej stajemy się burzliwi.

zadajemy pytania i kwestionujemy nasze odpowiedzi, kwestionujemy naszą zdolność do prawidłowego odczytania tych odpowiedzi, a następnie kwestionujemy nasze początkowe pytania. Wątpimy i mamy poczucie winy za zwątpienie, odczuwamy smutek z powodu naszego braku wiary i rozwijamy gorycz wobec Boga (możemy lub nie wierzymy w), który wydaje się milczeć przez to wszystko. Szukamy znaków i czasami myślimy, że widzimy je we wszystkim, a innym razem w niczym.

a kiedy to wszystko się dzieje, w końcu zastanawiamy się, czy tracimy wiarę, czy umysły—czy jedno i drugie.

jako ktoś, kto od dziesięcioleci walczy z depresją i lękiem, jednocześnie próbując poruszać się w najgłębszych egzystencjalnych rozterkach, dobrze rozumiem toksyczny koktajl choroby psychicznej i duchowego dążenia; jak połączenie niestabilności emocjonalnej i kryzysu wiary może być prawie zbyt trudne do zniesienia.

w rzeczywistości jedną z najtrudniejszych rzeczy, do których musiałam się przyznać przed sobą i przed innymi, było to, że mojej pogłębieniu wiary towarzyszyły coraz większe ataki wewnętrznego zamieszania. Podczas gdy droga szukania Boga z pewnością przyniosła chwile nieopisanego pokoju i odpoczynku dla mojej duszy, zawsze były one przerywane smutkiem równie trudnym do opisania.

wiele lat temu dziewczyna z Gimnazjum dzieliła się ze mną swoją stosunkowo nową duchowością i uchwyciła ją zwięźle. „Życie było o wiele łatwiejsze, zanim uwierzyłam”, powiedziała. „Nie kwestionowałem każdej małej decyzji i nie analizowałem każdej pojedynczej rzeczy. To prawie tak, jakbym była szczęśliwsza, zanim zależało mi na Bogu.”Było to uczciwe wyznanie napięcia, któremu wielu z nas zaprzecza, im dłużej go doświadczamy.

właśnie to jest tak trudne w duchowej podróży; dwulicowość tego wszystkiego. Kiedy twoja wiara jest w pełni bezpieczna, modlitwa staje się najbardziej intymną rozmową z kimś, kogo dobrze znasz i kochasz, ale w kryzysie czuje się jak rozmowa z eterem; bezsensowne bełkot szaleńca z urojeniami. Wiara w Boga, która kiedyś napełniała Cię takim zadowoleniem, teraz sprawia, że czujesz się bardziej niż trochę szalony.

uczę się, jak chwilowo wycofać się z duchowego dążenia dla mojego rozsądku.

w tych chwilach, kiedy sprawy wydają się najbardziej chaotyczne, kiedy najbardziej rozpaczliwie szukam odpowiedzi, które po prostu nie chcą przyjść—przestaję szukać. Na ile jestem w stanie, tymczasowo daję sobie pozwolenie, by się tym nie przejmować. W tych chwilach nie opuszczam Boga ani wiary, tylko się wycofuję, dopóki nie poczuję się wystarczająco silny, aby ponownie wejść w bój proszenia, zmagania się, szukania i czekania.

stwierdzam, że jego czyn jest sam w sobie, największą troską o duszę.

te czasy dobrowolnego oddania, o dziwo, są często czasami, na które patrzę wstecz, jako czasy największego pokoju i najgłębszego duchowego wzrostu; chwile, w których odpoczywam w prawdzie, która jest poza moim zrozumieniem, poza tym, co mój umysł może pojąć, i o wiele większa niż moja niezdolność do rozgryzienia tego wszystkiego. Nagle znów czuję się dobrze.

kiedy myślisz głęboko i długo z pasją i szczerze poszukujesz w tym życiu, jesteś zobowiązany do napotkania głębokiego niepokoju po drodze. Tak właśnie działa inwestowanie w cokolwiek: im większa stawka, tym większe ryzyko.

gdy starasz się poznać wielkie tajemnice tego życia, będzie to kosztować, a w tych czasach, kiedy jesteś pełen wątpliwości, winy i zmartwień, bądź w porządku zarówno z pytaniami, które przychodzą, jak i emocjonalnymi wstrząsami, które przynoszą. Jesteście rozciągnięci poza to, co obecnie jesteście w stanie zrozumieć i to są rosnące bóle duszy. Zaufaj, że Bóg jest w tym procesie.

jeśli jesteś w środku kryzysu duchowego, weź serce.

możesz nie tracić wiary ani umysłu.

możesz po prostu zmieniać się w miarę wzrostu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.